piątek, 8 lipca 2016

Jak o włosy dba Ola z woreczekinspiracji.pl ?

Dziś ponownie mam zaszczyt zamieścić na moim blogu gościnny wpis. Jego bohaterką jest Ola, którą także poznałam dzięki blogosferze :) Olę znajdziecie tutaj:

INSTAGRAM: instagram.com/woreczekinspiracji.pl

***

Cześć Kochane! Jakiś czas temu napisała do mnie Madzia ze wspaniałym projektem współpracy blogerek, który ma polegać na opisie swojej codziennej pielęgnacji włosów. Nie powiem, uważam to za temat rzekę i pewnie dlatego u mnie na blogu jeszcze nie było takiego wpisu. Także serwuję Wam relację z pierwszej ręki :D Moje włosy są cienkie i delikatne, wrażliwe na uszkodzenia, średnioporowate i nietknięte farbą. Jednak wypracowałam sobie system pielęgnacji, który (póki co :D) jest skuteczny, czyli moje włosiaki robią się dłuższe, gęstsze i ładniejsze.


mój aktualny arsenał kosmetyków :)


Moja codzienna pielęgnacja opiera się na... codziennym myciu. Mam łatwo przetłuszczającą się skórę głowy, która wytrzymuje max 1,5 dnia. Każde mycie  przeprowadzam metodą OMO, pierwsze O to zawsze Kallos – niezastąpiona odżywko-maska, która odkąd pamiętam gości w mojej łazience. Używam ziołowych szamponów, najbardziej lubię te z Yves Rocher, natomiast jak ognia unikam tych „typowo drogeryjnych” jak Nivea czy Elseve, ponieważ powodują u mnie całkowity brak objętości i szybsze przetłuszczanie. Drugie O to bogatsza odżywka, np. Garnier, Nivea, Schwarzkopf.

Włosy zawsze schną naturalnie, pomimo tego, że myję je rano – ot, zaleta cienkich włosów, schną szybciutko :) Na koniec daję serum na końcówki i gotowe.

Mycie szamponem przeplatam z myciem odżywką, co pozytywnie wpływa na nawilżenie końców :)
Ponieważ moje włosy są wyjątkowo podatne na uszkodzenia, mam pewne triki/ zasady, które pomagają mi żyć z nimi w ładzie. Dla włosomaniaczek nie będzie to nic nowego, ale uwierzcie mi, odkąd zaczęłam się ich trzymać zauważyłam dużą poprawę kondycji włosów:
- nie rozczesuję na mokro
- związuję włosy, gdy jestem na świeżym powietrzu
- zawsze spinam je na noc i zabezpieczam olejkiem lub serum silikonowym
- szczotkowanie rozpoczynam od końcówek
- gdy związuję włosy dbam o to, aby upięcie było luźne
- nie używam gumek z metalowymi elementami (a bardzo podobają mi się takie ozdoby :c)
W mojej pielęgnacji niezastąpione są wcierki, które stosuję od miesięcy. Robię krótkie przerwy, zmieniam specyfik i znów rozpoczynam miesięczną kurację To im zawdzięczam mnóstwo baby hairs i to że włosy aktualnie są mocne i nie wypadają garściami jak kiedyś. (Nie)stety tutaj wchodzi sztuka systematyczności, ale dzielnie daję radę.
Raz w tygodniu robię maskę na włosy, za każdym razem staram się wymyślić coś nowego i podzielić się tym z Czytelnikami (chyba największy szał zrobił koncentrat pomidorowy jako maska :D ), ale czasem powtarzam zabiegi, które przyniosły fajny efekt. Olejowanie również przeprowadzam raz w tygodniu na sucho lub na odżywkę. Ten drugi sposób zdecydowanie lepiej się u mnie sprawdza. Najczęściej używam oleju lnianego lub z orzechów włoskich, czasem też oliwy z oliwek – w sumie to co aktualnie mam pod ręką :)

Wszystko co opisałam zajmuje naprawdę niewiele czasu, choć kiedy się to czyta wydaje się pracochłonne. Jednak wystarczy wypracować sobie dobre nawyki, aby włosy piękniały w oczach, a każde włosy mogą być piękne!
Myślę, że to byłoby wszystko w mojej „codziennej pielęgnacji”. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :D Koniecznie napiszcie w komentarzu jak wygląda u Was codzienna włosowa mania.

Pozdrawiam Was serdecznie!
***

Kochana, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za wpis!
Dla mnie już od dawna jesteś inspiracją, co zresztą mówi nazwa Twojej strony :) buziaki :*


sobota, 25 czerwca 2016

Jak o włosy dba Zołzazkitką?

Kiedyś wspominałam, że prowadzenie bloga jest  nie tylko przyjemną formą spędzania wolnego czasu, ale też możliwością poznania wielu wspaniałych osób :-)

Dziś gościnnie, w ramach współpracy blogerek-włosomaniaczek publikuję post autorstwa "Zołzy". Tą przesympatyczną dziewczynę znajdziecie tutaj:


***

Witajcie, jestem Zołza. W temat włosomaniactwa wkręciłam się stosunkowo niedawno, bo niespełna rok temu. Jestem dopiero na początku drogi do długich i błyszczących włosów. Póki co jednak staram się jak mogę, by rosły mocne i zdrowe, równocześnie walcząc o każdy dodatkowy milimetr.



Jak wygląda moja pielęgnacja?
Olejowanie: Oleje staram się nakładać co drugie mycie, na godzinę, wtedy najlepiej działają na moje włosy.  Gdy oleje trzymam dłużej – za bardzo obciążają włosy, przez co wypada mi ich znacznie więcej przy spłukiwaniu. W marcu do olejów zaczęłam dodawać kilka kropel gliceryny. Dzięki niej włosy są gładsze i jeszcze lepiej odżywione.
Moje ulubione oleje: Sesa, olej rzepakowy z chilli, olej musztardowy, olej lniany.


Mycie: Włosy myję co drugi dzień, łagodnym szamponem Baby Dream. Raz na 1.5 - 2 tygodnie stosuję oczyszczający szampon. W moim wypadku jest to szampon Jantar – mimo,  że w składzie ma SLS, działa wzmacniająco na cebulki, dzięki czemu podczas mycia wypada mi mniej włosów.

Odżywianie: Masek lub odżywek używam po każdym myciu. Dzięki temu włosy są nie tylko odżywione, ale także lepiej domyte. W dni, kiedy stosuję olejowanie, nakładam maski proteinowe, by zachować równowagę PEH.

Ulubione maski i odżywki: Olejek w kremie Magiczna Moc Olejków Elseve, odżywka Garnier Awokado i masło Karite, maska Kallos Pro Tox, maska Biovax Naturalne Oleje.



Zabezpieczanie końcówek: od początku stosowanie serum lub olejku na końce włosów stało się rytuałem. Codziennie przed spaniem wcieram w kosmyki kilka kropel. Dzięki temu końcówki są lepiej nawilżone i bardziej elastyczne, tak często się nie łamią i nie rozdwajają, a co za tym idzie, o wiele rzadziej mogę odwiedzać fryzjera;)
Ulubione serum: Mythic Oils Loreal, serum regenerujące Total Repair Elseve, kokosowe serum Organix.


Piramida mojej pielęgnacji:
   

No, i to chyba na tyle ;) Pielęgnacja moich włosów stale się zmienia, jest ciągle uaktualniania i dopasowywana do bieżących potrzeb moich włosów.  Celem oczywiście jest posiadanie zdrowych, mocnych i długich pukli. Wszystko pozostałe jest tylko drogą, która pozwoli mi ten cel osiągnąć ☺

Pozdrawiam, Zołza

***

Kochana jeszcze raz dziękuję Ci za ten wpis! A Was serdecznie zapraszam do śledzenia bloga Zołzy :)
~Mada


wtorek, 21 czerwca 2016

Encanto. Keratynowe prostowanie włosów

Dziś wreszcie wpis o tym na co czekałam baaardzo długo - mowa tu o keratynowym prostowaniu. Odkąd świadomie pielęgnuje moje włosy, są one zdrowe, ale nie mogę sobie poradzić z jednym problemem - mianowicie są one z natury suche i niczym nie jestem w stanie ich odpowiednio nawilżyć. Staram się i próbuję, ale po umyciu i rozczesaniu zawsze pojawia się puch - takie uroki kręconych włosów :))) 

Dodatkowo do szału doprowadzało mnie to, że kiedy już wyprostowałam włosy prostownicą i wyglądały świetnie - po wyjściu na dwór i przy odrobinie wilgoci z powrotem puszyły się i falowały, a ja sprawiałam wrażenie "rozkopanej"...

Dziewczyny o podobnych włosach na pewno mnie rozumieją :) Dlatego właśnie zdecydowałam się w końcu wykonać keratynowe prostowanie włosów.


środa, 15 czerwca 2016

Paczka z Yves Rocher


Yves Rocher to francuski producent kosmetyków naturalnego pochodzenia. W swojej ofercie mają zarówno produkty do pielęgnacji jak i makijażu. Jest tam też całkiem spory wybór perfum. 

Jeśli jeszcze nie macie karty stałego klienta w Yves Rocher, to warto zastanowić się nad jej założeniem, ponieważ płynie z tego wiele korzyści.

Kartę założyła moja siostra. W dniu jej urodzin odezwała się telefonicznie przedstawicielka firmy z życzeniami i ofertą zakupu zestawu kosmetyków w bardzo promocyjnej cenie, właśnie z okazji jej święta.


niedziela, 5 czerwca 2016

Niedziela dla włosów (1): Alterra w roli głównej



Seria "Niedziela dla włosów" cieszy się ogromną popularnością nie tylko u jej pomysłodawczyni, Anwen, ale i na innych blogach. Sama bardzo lubię ją czytać, dlatego pomyślałam, że może ona pojawić się i tutaj. 

Dziś 'pod włos' biorę serię Alterra, ponieważ skompletowałam kiedyś cały zestaw - szampon, odżywkę i maskę. Lubię używać produktów z jednej linii, mam wrażenie, że uzupełniają się nawzajem a stosowanie ich razem przynosi lepszy efekt.

Ale od początku...

czwartek, 19 maja 2016

Jak zagęścić włosy? Maska drożdżowa

Jak wiecie z poprzednich wpisów walczę o zagęszczenie włosów. Wyznaję zasadę, że lepsze są włosy krótkie i grubsze, niż długie ale cienkie. Po prostu nie wyglądają wtedy dobrze, dlatego lepiej je ściąć. 

Kiedyś byłam posiadaczką bardzo gęstych, zdrowych, grubych włosów. Niestety zaprzyjaźniłam się z prostownicą i farbami, co spowodowało, że wiele z nich mi wypadło. Kumulacja wypadania miała miejsce pod koniec ubiegłego roku, kiedy to dobiegała końca moja kuracja Tetralysalem.

Teraz chciałabym choć w połowie odzyskać dawną gęstość włosów. Moje sposoby zaprezentuję Wam w tym wpisie. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Włosowe nowości - czyli haul!

Wraz z wiosną przyszła pora zmian w pielęgnacji włosów. Wkrótce będą przechodziły zabieg rozjaśniania, dlatego postanowiłam kupić nowe produkty, które pomogą mi przywrócić je do porządku. Poza tym bardzo lubię testować i sprawdzać nowe kosmetyki, a to jest doskonała okazja.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Kraków!

W niedzielę wraz z siostrą i jej narzeczonym wybraliśmy się w podróż do miasta królów - Krakowa. Według mnie jest to najpiękniejsze miasto w Polsce! :) Pogoda nam dopisała, o ile rano było dość chłodno, o tyle po południu było wręcz gorąco, a cały dzień świeciło piękne słońce.

środa, 30 marca 2016

Maska Biovax naturalne oleje

Maski Biovax to produkt wręcz kultowy w sferze włosomaniaczek. Prawie każda testuje, bądź testowała tytułowy produkt. Wreszcie przyszła pora i na mnie. Do zakupu przekonała mnie moja ciocia, która ma włosy takie same jak ja - kręcone i suche. Właściwie udałam się do Super Pharm po maskę właśnie z myślą o cioci - i do niej ta maska powędruje, choć i ja na pewno zakupię własną, kiedy skończę posiadane już kosmetyki.

niedziela, 13 marca 2016

Wizyta w domu dziecka, domu pomocy społecznej i hospicjum

Kochani, w miniony piątek miałam okazję uczestniczyć w bardzo poruszającej wycieczce do miejsc, których nazwy widnieją w tytule wpisu - domu dziecka, domu pomocy społecznej i hospicjum. Pomimo lęku przed podróżą (nie mogę jeździć autobusem) udałam się wraz ze szkołą do Częstochowy. 

sobota, 20 lutego 2016

Domowa nawilżająca maska do włosów z algami

Hej :)
W ostatnim wpisie mogliście przeczytać o tym, jak zniszczyłam swoje włosy. Obiecałam im wtedy jeszcze intensywniejszą pielęgnację i póki co trzymam się tego postanowienia.

Przed każdym myciem na włosy nakładam domowe maski i oleje. Po myciu stosuję także odżywki pod foliowy czepek i trzymam około 30 min.

Ostatnio przeczytałam gdzieś o nawilżających właściwościach alg i postanowiłam sprawdzić to działanie na włosach. Zwłaszcza, że składnik ten jest często spotykany w kosmetykach (np. maska Kallos Algae, którą aktualnie posiadam). Na dodatek moje - włosy suche z natury - potrzebują solidnego nawilżania.

Kluczowy składnik dzisiejszej maski - algi - zakupiłam na stronie zróbsobiekrem.pl. 



***

NAWILŻAJĄCA MASKA DO WŁOSÓW Z ALGAMI:
- łyżeczka oleju kokosowego
- oliwka Babydream
- oliwa z oliwek
- duża łyżka miodu (dałam nawet czubatą)
- 1,5 łyżeczki alg
- 2 łyżeczki maski Kallos Algae (wiem, wiem, miała być to domowa maska, ale stwierdziłam że jeśli maska ma być algowa to czemu by nie ;) )

Wszystko dokładnie wymieszałam i  nałożyłam na zwilżone wodą włosy. Trzymałam ją około godziny, następnie dokładnie zmyłam szamponem i nałożyłam odżywkę.

Efekt?
Włosy mięciutkie, błyszczące, dociążone, wyglądające zdrowo, leciutkie - po prostu piękne!  Nie jestem gołosłowna, dlatego wstawiam zdjęcia, abyście mogli zobaczyć jak teraz się prezentują :

wiem, końcówki wymagają cięcia, ale to dopiero po maturze
(przesądy! :D )




Przypominam, że jeszcze tydzień temu wyglądały tak:


Jestem zachwycona, jednak lojalnie uprzedzam, że maska ta jest bardzo brudząca! Mimo to na pewno będę stosowała ją częściej (np. raz na dwa tygodnie), bo efekt jest tego wart! :)




piątek, 12 lutego 2016

O tym jak w jeden dzień zmarnować pół roku dbania o włosy. Koloryzacja farbą MARION

Dziś kolejny wpis dotyczący włosów.
Krótko przedstawię historię ich koloryzacji. Mianowicie w styczniu 2015 zdecydowałam się przefarbować włosy na ciemny brąz. Niestety farba (fryzjerska) wypłukała się po dwóch miesiącach, a ja od zawsze chciałam mieć ciemniejsze niż naturalne, więc w kwietniu na włosy nałożyłam czarną farbę. O ile na początku byłam zachwycona, o tyle później stwierdziłam że ciemny brąz był lepszy niż czerń. Do września nie farbowałam odrostów, jednak przed weselem brata stwierdziłam że już najwyższa pora na to, więc poszłam do fryzjerki i z powrotem byłam czarnulką.

I tak sobie mijał czas aż do lutego. Odrosty stały się na tyle widocznie że stwierdziłam, iż konieczne jest ich farbowanie. Nie chciałam jednak czarnego, więc kupiłam farbę firmy MARION w kolorze ciemny brąz. Myślałam że i tak przyciemni odrosty.



Dlaczego kupiłam tą właśnie farbę? Bo kiedyś używałam ich szamponetek i sprawdzały się rewelacyjnie. Na dodatek niska cena. Opinie o niej przeczytałam na wizażu już po zakupie. Nie były zachęcające. Mimo to zdecydowałam się zaaplikować ją na swoje włosy. No i to był bardzo duży błąd.

Odrosty jak były tak są - można się było tego spodziewać skoro nałożyłam na nie inny kolor niż czarny. Są jednak ciemniejsze - o tyle lepiej. Choć nadal widoczne, to mniej rzucają się w oczy. A  czarny na długości zrobił się bardziej czarny, na czym mi nie zależało, bo wręcz chodziło mi o to by wypłukać farbę z włosów.

Najgorsze jest to, że włosy zniszczyły się bardzo.

Podcinałam je w czerwcu zeszłego roku i do stycznia (!) nie miałam ani jednej rozdwojonej końcówki. W styczniu jednak po miesiącu używania suszarki i często też prostownicy zauważyłam kilka zniszczonych końców. Więc dwa tygodnie temu byłam je podciąć, po to też, by włosy odświeżyć. A teraz uwaga - po niecałym tygodniu od farbowania już są rozdwojone i połamane! Trochę mnie to przeraziło, ale za głupotę się płaci. Najbardziej jednak uderzyło mnie to jak puszą się po myciu - zawsze z tym walczyłam, ale odkąd o nie dbam, olejuję bardzo często, po każdym myciu nakładam maski i odżywki, stały się ładniejsze, bardziej lśniące i przede wszystkim bardziej dociążone. Niestety teraz mam wrażenie, że wszystko poszło na marne. Nawet moja siostra zauważyła, że coś jest nie tak, bo pomimo że robiłam z nimi to co zawsze, mój rytuał mycia i odżywiania został zachowany, powiedziała, że "mam dziś straszne siano". Zachowały jednak miękkość, nie są szorstkie i  "gumowe", chociaż tyle.

Teraz czeka mnie bardziej intensywna (o ile to możliwe) pielęgnacja włosów. Przygotowałam sobie plan, mam zamiar się go trzymać i realizować punkt po punkcie, po miesiącu wspólnie ocenimy efekt.

Co do samej farby - zdecydowanie nie polecam. Zgadzam się w 100% z negatywnymi opiniami na wizażu. Plusy są takie, że jest tania i nie śmierdzi podczas aplikacji.

Uwielbiam wiele produktów Marion, jednak ta farba nie przypadła mi do gustu. Zaleca się aplikowanie jej z butelki jednak ja wolałam nałożyć pędzelkiem tak jak tradycyjne farby, bo bałam się że inaczej nie rozprowadzę jej równomiernie. Trzymałam ją na odrostach tak długo jak zaleca producent, potem rozprowadziłam to na całą długość czego bardzo żałuję.

Zdjęcie 1 przedstawia stan moich włosów po koloryzacji, czyli tzw. masakrę. Zdjęcie 2 - po wyprostowaniu (tak, musiałam ratować się prostownicą, żeby móc jakoś wyjść z domu...).



Po wyprostowaniu nie wyglądają tak źle, ale bez tego - strasznie!

Teraz mam dwa wyjścia - albo przeżyć odrosty, albo zdecydować się na dekoloryzację u fryzjera. Szkoda mi jednak i pieniędzy i włosów. Wiem na 100% że nie chcę swojego naturalnego koloru, bo w ciemniejszych czuję się lepiej, ale na pewno nie chcę już czarnych. Ciemny brąz (który kiedyś miałam) = rewelacja, i do takiego koloru będę dążyć. 

piątek, 5 lutego 2016

Czy warto kupić chińskie pędzle do makijażu? + porównanie z HAKURO

Kiedyś nie przywiązywałam do makijażu dużej wagi, ograniczałam się tylko do nakładania podkładu bądź kremu BB i robiłam to dłońmi. Potem coraz bardziej zaczęłam się interesować tym tematem, a co za tym idzie poznałam inne sposoby aplikacji kosmetyków kolorowych. 

Swój pierwszy pędzel do makijażu dostałam od siostry - był to kabuki z firmy Eco Tools. Mam go już ponad 1,5 roku a wciąż wygląda jak nowy, pomimo że kiedy był moim jedynym pędzlem używałam go non stop i równie często go myłam. 

Kiedyś wydawało mi się, że pędzle to zbędny wydatek, jednak teraz nie umiem sobie wyobrazić wykonywania makijażu nich! Wiadomo - do każdej pracy potrzeba narzędzi. A co najważniejsze - dobrych narzędzi. Dlatego od razu nastawiłam się na zakupienie pędzli droższych (HAKURO). Miałam zamiar kompletować swój zestaw kolejno, co jakiś czas zakupując nowy pędzel. Stwierdziłam jednak, że zajęło by  mi to za dużo czasu więc zaryzykuję i przetestuję "chińskie puchacze".

Czytałam o nich wiele pochlebnych opinii. Jednak najbardziej przekonały mnie do tego zakupu filmy Szusz. Jest to bardzo popularna polska vlogerka, (która notabene mieszka w Łodzi, więc mam nadzieję, że kiedyś ją spotkam :D ). Ona ma mnóstwo pędzli, głównie te drogie, dlatego ma porównanie, a powiedziała że z przyjemnością używa także tych chińskich. Pomyślałam też, że zamiast jednego pędzla w tej cenie mogę mieć ich 10, już do wykonania całego makijażu.

Zamówienie złożyłam na allegro. Nie czekałam długo na przyjście paczki, ponieważ zamówiłam ją u użytkownika, który wcześniej sprowadził towar z Chin i wysyłał bezpośrednio z Polski. Oczywiście przed pierwszym użyciem dokładnie je umyłam.

Tak oto prezentuje się zestaw (kosztował około 42 zł z przesyłką):




Jak widzicie znajdują się w nim pędzle m.in do podkładu, różu, bronzera, do konturowania, a także korektora i cieni do powiek.

Najważniejsze pytanie - co z jakością?
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Są wykonane z bardzo miękkiego włosia i nakładanie kosmetyków nie jest problematyczne (nawet przy bardzo podrażnionej skórze ich nie czułam). Bardzo łatwo się je myje. Lubię je też dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie muszę się z nimi obchodzić jak z jajkiem, bo ich cena nie była wygórowana, więc jeśli się zniszczą to nie będzie dla mnie problemem zakupić nowy zestaw. Nie zwracam uwagi na to jak je szoruję i suszę. Nie przejmuję się tym, by schły główkami do dołu. Po porostu je odkładam. Natomiast o pędzle oryginalne dbam bardzo, żeby posłużyły mi na długo :)

Wcześniej używałam ich codziennie (flat top do podkładu). Teraz zrezygnowałam z malowania się na co dzień do szkoły, więc poszły trochę w odstawkę. Jednak przy wykonywaniu makijażu np. na jakąś imprezę, są jak najbardziej OK! Mam je ponad 4 miesiące. Wiele razy już były w użyciu i w "praniu" a nic się z nimi nie dzieje. Nie odkształciły się, włosie wcale nie wypada! U mnie się sprawdziły i mogłabym je polecić z czystym sumieniem. Dla początkujących są w zupełności wystarczające.

Porównanie z Hakuro:
Porównanie pokażę na podstawie pędzli do różu (lub bronzera). Jest to Hakuro H24.
Na poniższych zdjęciach widać różnicę miedzy pędzlem oryginalnym a chińskim.


Już na pierwszy rzut oka widać, że Hakuro jest pędzlem porządniejszym, solidniejszym. Ma także jeszcze bardziej miękkie włosie i nakładanie kosmetyku jest po prostu przyjemniejsze, a myślę także że dokładniejsze, lepiej dopasowuje się do twarzy. Hakuro jest większy, masywniejszy, lepiej leży w dłoni. Ten chiński przy nim wygląda dość tandetnie, plastikowo ;) 

Podsumowując i odpowiadając na pytanie zawarte w tytule - myślę, że warto zakupić chińskie pędzle do makijażu. Tak jak wspomniałam w poście, są bardzo OK zarówno dla dziewczyn początkujących jak i dla tych, które po prostu nie chcą wydawać tyle pieniędzy. Ja mimo wszystko dążę do zebrania całego zestawu Hakuro. Ale to trochę moje "widzimisię", bo po prostu chciałabym je mieć i tyle :P Po kolei, raz na jakiś czas zakupię nowy pędzel. Teraz poluję na ten do pudru - H55.

Póki co chińskie puchacze ze mną zostają i to na dłuuuuugo!! 



Miłego weekendu!
byle do ferii.............

PS: Zdjęcia powiększone po kliknięciu

piątek, 29 stycznia 2016

Zdrowie w szklance - czyli zielony koktajl z jarmużem

Cześć kochani :)
Dzisiejszy wpis bardzo krótki, ale myślę, że godny uwagi.

Przepis na bardzo pyszny, bardzo zdrowy i bardzo pożywny koktajl.

Wersja 1:
1 banan
garść jarmużu
mleko (lub woda, ja wolę z mlekiem, poza tym owoców nie powinno się mieszać z wodą, bo fermentują w organizmie :P ), ostatnio zastępuję się jogurtem naturalnym

Wersja 2 (same owoce):
1 banan
1 jabłko
1 kiwi
garść jarmużu
wszystko zmiksować w blenderze

Oczywiście przepisy modyfikujcie według Waszego uznania, każdy lubi coś innego :) Możecie dodać truskawki, borówki, maliny, pomarańcze i jakiekolwiek inne owoce. Podane wersje są przykładowe, wypróbowane przeze mnie. Pamiętajcie zawsze, żeby do swojego ulubionego koktajlu dodać tą garść jarmużu.

Dlaczego? Ano dlatego, że:
jarmuż ma więcej wapnia niż mleko, nie zawiera tłuszczu i ma dużo błonnika. To także dobre źródło żelaza, witaminy K i witaminy C i witaminy A, więc pomaga skórze, włosom i paznokciom :) zmniejsza ryzyko wystąpienia zawału i nowotworu, pomaga zachować sylwetkę fit  = same plusy!!

Bez obaw, wcale nie psuje smaku! Praktycznie go nie czuć.

Smacznego!




wtorek, 26 stycznia 2016

Organizacja kosmetyków do makijażu

Cześć! :) W dzisiejszym wpisie pokażę Wam jak zorganizowałam swoje kosmetyki do makijażu.

Oczywiście marzę o bardzo popularnej toaletce z Ikei, ale to może w przyszłości :) Rozwiązanie, które Wam pokażę jest zarówno dla osób, którym szkoda wydawać (niemałe) pieniądze na toaletkę, jak i dla tych, które po prostu nie mają w swoim pokoju miejsca na wstawienie dodatkowego mebla. A wiadomo, makijażówkę trzeba gdzieś przechowywać.

Moje kosmetyki podzieliłam na kategorie i ułożyłam je w minikomodzie MOPPE z Ikei, którą nie tak dawno zakupiła mi Siostra. Link do niej macie tutaj. Poprosiłam Tatę, żeby pomalował mi ją na biało i tak oto prezentuje się efekt:






Jestem bardzo zadowolona z takiego rozwiązania :) Nie mam nawet miejsca w pokoju żeby to gdzieś ustawić, a wielka szkoda bo specjalnie kazałam pomalować na biało, żeby pasowała mi do granatowych ścian w pokoju :P Może jak będę miała więcej wolnego czasu to coś wymyślę. Póki co moją "toaletkę" wraz z pędzlami, opakowaniem na soczewki kontaktowe i płynem do demakijażu umieściłam w szafce. 





***


w pierwszej szufladzie trzymam podkłady:

 w drugiej tusze do rzęs, kredki, eyelinery:


 w trzeciej puder, róż, bronzery, korektory i cienie do powiek:


 w czwartej szufladce trzymam produkty do ust - balsamy, szminki, błyszczyki:


 w piątej matujący żel do mycia, krem, bazę pod makijaż i gumki do włosów:


a w ostatniej patyczki higieniczne i pensetkę do brwi: 


Takie rozwiązanie nie jest bardzo kosztowne, a za to wygodne i praktyczne :)



sobota, 23 stycznia 2016

Stan zdrowia a pielęgnacja włosów; naturalne sposoby pielęgnacji

Pielęgnacja włosów jest ściśle powiązana z dbaniem o nasze zdrowie. Stan naszych włosów odzwierciedla stan naszego organizmu. Gdzieś wyczytałam, że włosy "pamiętają" co jemy i pijemy. Musimy zwracać więc uwagę nie tylko na czynniki zewnętrzne (pielęgnacja, higiena, kosmetyki, uszkodzenia mechaniczne), ale przede wszystkim na czynniki wewnętrzne (dieta, hormony, suplementacja, uwarunkowania genetyczne). 

Przeszukując domową biblioteczkę natknęłam się na bardzo starą książkę o zastosowaniach ziół, z której bardzo dużo się dowiedziałam. Oczywiście przeszukiwałam ją głównie po to, żeby znaleźć jakieś wskazówki co do pielęgnacji włosów i nie zawiodłam się.



Jakie zioła na co?
Łupież, łojotok, wypadanie - łopian i tatarak. 

Łopian można stosować jako wcierkę do włosów. W książce jest przepis z 6 łyżkami spirytusu, jednak ja mam bardzo wrażliwą skórę głowy, dlatego przepis zmodyfikowałam, żeby jej za bardzo nie przesuszyć:
2 łyżki korzenia łopianu zalać 5 łyżkami przegotowanej wody i 1 łyżką spirytusu. Szczelnie zamknąć, odstawić na kilka dni. Przecedzić i raz dziennie wcierać w skórę głowy.

Wzmacniająco na włosy ma działać także stosowanie wcierki z sokiem z czarnej rzodkwi lub pokrzywy:
Liście pokrzywy zalać dwiema łyżkami przegotowanej wody i łyżką spirytusu. Po kilku dniach przecedzić i wcierać. 

Farbowanie włosów bardzo im szkodzi, niszczy ich strukturę, jednak jest bardzo popularne. Można uzyskać wymarzony kolor, podkreślający urodę, przykryć siwiznę i poprawić wygląd. Na rynku mamy ogromny wybór różnych farb, i mniej i bardziej inwazyjnych, jednak najbezpieczniejsza jest koloryzacja farbami ziołowymi. Najbardziej popularną jest henna.

Przy pielęgnacji włosów zaleca się picie drożdży. 1 deko drożdży rozpuścić w szklance ciepłej wody z dodatkiem łyżeczki cukru. Odstawić na dwie godziny. Pić 2 razy dziennie po pół szklanki przez miesiąc.
Picie drożdży jest polecane przez wszystkie włosomaniaczki, jednak nie jest ono dla każdego. Przyznaję się - mnie się nie udaje. Próbowałam kilka razy ale wszystkie podejścia kończyły się źle, dlatego więcej razy nie spróbuję.

Jest dużo sposobów na to aby dbać o włosy od wewnątrz. Ja nigdy nie wytrwałam w postanowieniu zdrowej diety, ale wierzę, że tym razem mi się uda. Oczywiście nie zamierzam sobie odmawiać wszystkich smacznych przyjemności, ale będę starała się je ograniczać i jeść jak najrzadziej. Co do wcierek - odkryłam nowe przepisy i zamierzam je z czasem wypróbować, aby zastąpić mój Jantar i kozieradkę. 

Pamiętajcie - to co wewnątrz organizmu widać na zewnątrz! Od włosów, przez paznokcie, po cerę. Dbajmy o siebie :)

wtorek, 19 stycznia 2016

Domowe sposoby na trądzik

Kiedy na mojej twarzy gościła ogromna ilość "nieprzyjaciół" próbowałam z tym walczyć na wszystkie możliwe sposoby. Jak to się mówi - "tonący brzytwy się chwyta". Jestem jednak doskonałym przykładem na to, że domowe sposoby nie pozwolą pozbyć się problemu, a pomogą jedynie go złagodzić. Są za to bardzo tanie - a nie każdego stać na drogie zabiegi. Przy regularnym stosowaniu rzeczywiście można zauważyć poprawę, wyrównanie kolorytu skóry czy złagodzenie zmian, ale 100% efekty uzyskuje się tylko i wyłącznie po leczeniu dermatologicznym (mówię tu o bardzo silnych zmianach skórnych). Nie jestem w stanie powiedzieć na ile pomóc może zmiana diety ( a podobnież może bardzo) - ponieważ lubię słodycze i fastfoody - nigdy nie udawało mi się wytrwać w postanowieniu zdrowego odżywiania.

Dzisiejszy wpis w całości poświęcam domowym sposobom na trądzik. Odkopałam z szafki mój zeszyt w którym bardzo dawno temu spisywałam wszystkie przepisy odkryte w Internecie, w gazetach i zasłyszane. Nie biorę odpowiedzialności za to jak opisane w tym poście domowe sposoby zadziałają na was. Każdy z nas ma inną skórę, na każdego wszystko inaczej działa, niektóre osoby mają także uczulenie na część składników lub ich skóra jest podrażniona. Piszę tylko i wyłącznie o tym co ja stosowałam i co u mnie przynosiło rezultaty. Zaczynamy :)

1. Tonik z ogórka.
Zetrzeć zielony ogórek na tarce, dodać przegotowaną wodę. Przemyć twarz płatkiem kosmetycznym nasączonym tonikiem.

2. Tonik z octem.
Niewielką ilość octu zmieszać z przegotowaną wodą i przemyć twarz. Tonik ten jednak strasznie przesusza skórę, więc nie należy stosować go zbyt często.

3. Skrobia ziemniaczana.
Ma właściwości wybielające i matujące. Po jej użyciu wypryski przestają być tak intensywnie czerwone. Używałam jej zarówno do przemywania twarzy z przegotowaną wodą jak i jako maseczki - co jednak nie było zbyt komfortowe bo wszystko spływało z twarzy.

4. Ziołowe "parówki" - oczyszczanie porów.
Do dużego garnka wrzucamy torebki z ziołami, wybór jest bardzo duży, u mnie najczęściej są to bratek i rumianek (z przewagą tego drugiego). Następnie zalewamy je wrzącą wodą, nachylamy się nakrywając głowę ręcznikiem. Staramy się tak wytrzymać jak najdłużej (z umiarem i uwagą, bo nie chodzi o to żeby poparzyć twarz, zalecam ostrożność). Para działa na skórę, dokładnie ją oczyszcza, otwiera pory. 

5. Przemywanie twarzy naparem z ziół.
Zioła wykorzystujemy nie tylko do robienia "parówek". Można też stosować je jako tonik i po prostu przecierać twarz płatkiem kosmetycznym. Najczęściej czytałam o tonikach z rumianku, mięty i tymianku.

6. Maseczka z miodu i cynamonu.
Kiedyś robiłam maseczkę tylko z cynamonu i nigdy się to nie kończyło dobrze. Skóra piekła niemiłosiernie i była potwornie zaczerwieniona. Dopiero po jakimś czasie wyczytałam, aby dodawać do cynamonu miód, który nie tylko sam w sobie jest cudowny ale także łagodzi działanie cynamonu. Miód mieszamy z cynamonem aby uzyskać konsystencję pasty i nakładamy na twarz na około 10-15 minut, po czym zmywamy to ciepłą wodą.

7. Oczyszczająca maseczka z otrębów i sody.
Ta maseczka pomagała mi łagodzić zaczerwienienie twarzy, a po jej użyciu wypryski stają się bledsze. Otręby sodę i przegotowaną wodę należy mieszać do uzyskania jednolitej konsystencji po czym nałożyć na twarz. Trzymać około 15 minut. 

8. Maseczka z drożdży. 
Drożdże rozpuścić w małej ilości mleka. 

9. Maseczka z jogurtu naturalnego.
Nie tylko działa na trądzik ale także rewelacyjnie nawilża skórę. Można nakładać sam jogurt, jak i z dodatkiem miodu.

10. Maseczka z cebuli.
Naczytałam się pochlebnych opinii o stosowaniu cebuli przy trądziku. Na początku podchodziłam dość sceptycznie do tego pomysłu, jednak pewnego dnia postanowiłam spróbować. Wykonanie tej maseczki jest dość uciążliwe, a na pewno bardzo komiczne i zabawne, zwłaszcza dla domowników, którzy obserwują Wasze poczynania. Cebulę ucieramy na tarce i nakładamy na twarz. aby nie spływała nakładamy na to chusteczki higieniczne lub ręcznik papierowy. Szczypie w oczy, dlatego zakładamy....... OKULARY PŁYWACKIE :D Radzę wykonywać ją przed kąpielą ponieważ charakterystyczny zapach cebuli to chyba nie są wymarzone perfumy. Powiem szczerze, że mnie naprawdę cebula pomagała. Ja stosowałam cebulę surową, niektórzy uważają, że to niedobrze nakładać to na twarz. Poleca się cebulę gotować. Poczytajcie innych opinii.

11. Pić herbatki z bratka.

12. Maseczka aspirynowa.
5 tabletek aspiryny rozpuścić w łyżeczce ciepłej wody, dodać jedną łyżeczkę jogurtu naturalnego. Możecie zobaczyć ją tutaj. 

13. Peeling.
Łyżka otrębów, mleka i miodu.

14. Aloes.
Magiczna roślina! Można kupić sok z aloesu lub maści w aptece, ja jednak kupiłam roślinkę i smarowałam twarz świeżo urywanymi listkami, Rozcinałam je, wydobywając sok i przecierałam buzię środkiem listka. Skóra zyskuje wtedy zielonkawy kolor, dlatego lepiej używać po południu lub wieczorem, a na pewno nie przed wyjściem z domu :)

15. Picie dużej ilości wody - usuwa toksyny  z organizmu.

Jak widzicie domowych sposobów jest bardzo dużo. Polecam jednak udać się do dermatologa, efekty są lepsze i szybsze.

Powodzenia! :)